Zapraszam do lektury!
Pojemność ?
Cena 3,32$
Informacje ogólne
Odcieni łącznie mam 14, jak możecie łatwo policzyć :) Co ciekawe, naklejki z numerami na górze zakrętki się różnią i to diametralnie, czyżby miały inną formułę? ;)
Pomadki Dragon posiadają plastikowe i proste opakowanie bez większej finezji. Srebrne napisy bardzo łatwo się ścierają a po odkręceniu zakrętki ukazuje się nam aplikator - typowy dla tgo typu produktów ale dla mnie zdecydowanie za mały.
I wspomniany wyżej aplikator. W ogóle zauważyłam, że zatyczka dozująca produkt mogła by być lepsza bo żeby nałożyć na moje usta odpowiednią ilość kosmetyku muszę kilka razy moczyć aplikator, co mnie z lekka irytuje... Mam też jedną uwagę do samego aplikatora - o ile jego kształt jest ok, to jego wielkość już nie i dla mnie jest zwyczajnie za mały!
Działanie
I tutaj zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Dlatego, że formuła zmienia się w zależności od koloru ale spokojnie, opiszę każdy po kolei a nim to zrobię, zobaczcie wszystkie kolory na skórze dłoni.
I teraz przejdę osobno do każdego odcienia.
Jasny, cukierkowy róż, który niestety daje prześwity i nie jest jednolity jakbym tego chciała. Do tego według mnie odcień ten nie jest zbytnio twarzowy.
Przepiękny odcień, który przerażał mnie w tubie ale na ustach wygląda obłędnie! Bardzo dobrze napigmentowany, pięknie i gładko sunie po wargach, dość szybko zastyga w metaliczny mat. Nie każdy polubi ten odcień ale moje serce skradł.
Piękny odcień różowej gerbery, kolor cudny dla mnie ale podobnie jak z nr 01 lubi robić prześwity i się mazać.
Piękny, głęboki fiolet, zimny i całkiem nieźle napigmentowany. Tutaj problemem jest to, że trzeba dość długo poczekać aż zastygnie w mat. Na foto możecie zobaczyć stan przejściowy.
Typowa czerń, ani zimna ani ciepła, taka pośrednia. Dobra pigmentacja, chociaż też wymaga zbudowania i równie długo schnie jak fiolet wyżej.
Cukierkowy róż ale nie taki zimny i upiorny jak nr 01, do tego ma w sobie satynowy błysk. Bardzo dobrze się nakłada, podobnie jak nr 02 i o dziwo szybko też zastyga.
Morska, zimna zieleń, daje efekt topielicy i przyznam, że mnie się podoba! Również trzeba go budować ale nie zastyga aż tak długo jak te ciemne odcienie.
Kolor, który wygląda po prostu obłędnie! Piękna, metaliczna ultramaryna, która niestety się marze i również wymaga budowania, również troszkę długo zastyga w mat.
Jeden z najlepszych odcieni z całej serii! Piękna, ciepła czerwień, super napigmentowana, która bardzo dobrze kryje po jednej warstwie już i nie zastyga w mat jakoś przesadnie długo.
Śliczny fiolet, który również skradł moje serce, dość zimny i odrobinę zażółca zęby, również potrzebuje budowania i też troszkę długo zastyga ale tak mi się podoba ten kolor, że mu to wybaczam.
Elektryczny błękit! Żywy, cieszący oko i na pewno nie dla każdego ale mnie się podoba i przypomina mi pomadkę Lime Crime Cry Baby. Naprawdę niezła pomadka, dobrze napigmentowana i nie trzeba się z nią jakoś super gimnastykować, dość długo zastyga ale uważam, że warto nad nią pomyśleć.
Najlepszy róż z tych matowych, bardzo dobrze napigmentowany, da się go ładnie zbudować, jest naprawdę fajny, ma ładny odcień i szczerze mi się podoba, niestety też dość długo zastyga na ustach.
Szalony, jasny i lekko neonowy pomarańcz, w którym będzie wyglądać dobrze tylko bladolica blondynka i murzynki. Odcień jak widzicie ciężko trochę nałożyć, lubi się mazać ale i tak nie warto się z nim bawić bo mało kto będzie w nim dobrze wyglądać.
Ostatni z róży i też całkiem dobry jakościowo. Odcień według mnie pośredni pomiędzy nr 01 a 12, jednak dużo lepszy od 01, porównywalnie dobry do 12. Ładnie sunie po ustach, też go trzeba troszkę zbudować ale w miarę szybko zastyga.
To, co łączy wszystkie kolory ze sobą to fakt, iż są trochę oleiste, marzą się i raczej nie ma mowy o jednym pociągnięciu na ustach. Do tego wymagają budowania, trzeba się z nimi pomęczyć ale to też nie daje 100% sukcesu i zadowolenia. Właściwie, wiele zależy od koloru i zauważyłam, że im jaśniejszy, bardziej neonowy to tym gorszy.
Na pewno na uwagę zasługują: nr 02, 09, 11, 12, 15, które na tle pozostałych są naprawdę dobre.
W następnej kolejności niezłe są ale wymagają budowania: 03, 04, 05, 07, 08, 10.
Najgorsze według mnie są: 01 i 14 i nawet nie chcę na nie patrzeć. Istny koszmar!
Ogólnie trwałość mają niezła ale i tak przegrywają z jedzeniem i piciem, zwłaszcza tym tłustym ale jak na taki produkt, tani to jest całkiem nieźle. Nie pękają na ustach koszmarnie, nie wysuszają, nie podrażniają, nie uczuliły mnie ale to, co mi w nich bardzo przeszkadza to fakt, iż trzeba je budować, niektóre kolory długo zastygają i potrafią się mazać oraz dziwny, chemiczno - słodki zapach,, którego na ustach nie czuć ale i tak go czuję w opakowaniu i mnie drażni.
Szczerze powiedziawszy nie wiem jak te kosmetyki ocenić bo wiecie, że mam bardzo dużo pomadek matowych z droższych firm i są one dla mnie świetne, natomiast tutaj z taką taniochą bywa różnie i wiem także, że pomadki Dragona aż tak dobre nie są jak Danimer. Te, które możecie zobaczyć według mnie są ok ale szczerze powiedziawszy na Ebay'u znajdziecie je dużo taniej, niż w sklepie BPS ale jakby ktoś miał życzenie tam kupić je to łapcie mój kod ze zniżką. Ocenę natomiast pozostawiam Wam do wystawienia.
Co myślicie o takich chińskich szminkach?
Zakochałam się w tym jasnym fiolecie *.*
OdpowiedzUsuńNie miałam i raczej nie skuszą mnie one :P.
OdpowiedzUsuńKolory mega! Mam te pomadki ale te bardziej neutralne kolory :)
OdpowiedzUsuńmnie się podoba jedynie 02 i 07 <3 nie wiem gdzie bym chodziła z taką siódemką, ale chciałabym ją mieć :P
OdpowiedzUsuńJa kupuję podobne na aliexpress, ale innej firmy za 0,7 dolara i jestem mega zadowolona :D
OdpowiedzUsuńWidziałam je kiedyś na jakimś z filmów na YT i kolory mają bardzo ciekawe - nietuzinkowe ;)
OdpowiedzUsuń