Dzisiaj chcę podzielić się z Wami moimi przemyśleniami dotyczącymi filmu Loving Vincent.
Zapraszam.
Akcja toczy się rok po śmierci Vincenta van Gogha. Syn listonosza Josepha Roulin - Armand dostaje zlecenie od ojca aby dostarczył list malarza do jego brata Theo. Z czasem, wędrując od osoby do osoby w poszukiwaniu rodziny van Gogha zagłębia się w życie i śmierć artysty ale czy na pewno samobójczą?
Film zrealizowano w technice animacji, w której każda klatka (jest ich 65tys!) jest obrazem olejnym.
Z ekranu wylewają się wibrujące, czyste barwy pejzaży, wnętrz, portretów - zbliżeń, które przełamano achromatycznymi scenami. Historia teraźniejsza jest żywym, płynnym obrazem Vincenta który zaczyna się od kawiarni w Arles aby wraz z nowymi wątkami i postaciami (żywcem wyjętymi z obrazów) aby wtłoczyć nas w świat artysty. Strona wizualna filmu, podobnie jak i muzyka zachwycają! Prawdziwą perełką jest piosenka na zakończenie.
Twórcy świetnie rozegrali ten film nie tylko pod względem wizualnym ale również treściowym, dlatego że ta produkcja nie jest kolejnym, nudnym dokumentem o artyście, gdzie podano suche fakty, jak żył i skończył ale przede wszystkim po raz pierwszy możemy zagłębić się w jego osobę, zrozumieć jaki był, co czuł, jak widział świat. Większość z nas na pewno słyszało w jakiej nędzy żył Vincent van Gogh i że tak naprawdę malował dzięki swojemu bratu, który przeznaczał na jego malarstwo ogromne pieniądze. Kryminał, który zaserwowali nam twórcy zawiera w sobie ciekawą retrospekcję utrzymaną w kolorach achromatycznych, która pokazuje nam, co się z Vincentem działo, kiedy był dzieckiem, jego konflikt z Paulem Gauguinem aż po moment śmierci.
Dzieło to zadaje wiele pytań ale niestety nie na wszystkie dostajemy odpowiedź, co wynika z luk w historii van Gogha. Jednak najważniejszym pytaniem, które nurtuje to czy rzeczywiście sam siebie postrzelił czy jednak ktoś to zrobił za niego? Ciekawa teoria pada w samym filmie, kto mógłby to zrobić i dlaczego ale to już sami musicie odkryć!
Loving Vincent to pierwszy taki film w świecie kinematografii, który wypełnia nas malarstwem aż po brzeg. Obrazy van Gogha ożywione nabierają jeszcze większej mocy, zwłaszcza jeżeli mieliśmy okazję podziwiać jego dzieła na żywo (mnie się to udało w tym roku w Kopenhadze). Przyznam, że od pierwszych minut filmu miałam oczy pełne łez, robiłam wszystko aby nie płakać, jednak pod koniec seansu nie wytrzymałam. Łzy płynęły jeszcze długo po wyjściu z kina.
Twój Vincent okazał się być naprawdę moim, bliskim sercu. Czy będzie też Twoim?
Muszę obejrzeć, chociażby dla piosenki :P
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że po niej wszyscy jeszcze długo siedzieli w fotelach ;)
UsuńTak jak to opisujesz to może być ciekawy 😊
OdpowiedzUsuńJest ciekawy i ma coś do przekazania. Ludzie starsi ode mnie płakali, zresztą ja też.
UsuńBardzo fajna i zachęcająca recenzja. Chętnie bym obejrzała ten film bo uwielbiam takie
OdpowiedzUsuńJuż chcę obejrzeć! <3 cholera, moja lista się wydłuża :D
OdpowiedzUsuńOglądałam jakiś czas temu dokument o Van Goghu i bardzo mnie zainteresował, więc film na pewno też przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam jego obrazy, więc z tym większa przyjemnością uraczę sie filmem.
OdpowiedzUsuńZachęcałas i mnie Kochana! Po takiej recenzji aż żal nie obejrzeć.
OdpowiedzUsuńBuziaki
No niestety takiej tematyki to ja niestety kochana nie lubię :(
OdpowiedzUsuńNie musisz lubić. Dla mnie to bardzo ważny film i równie wartościowa treść 😊
UsuńWiele słyszałam o tym filmie, chętnie bym go obejrzała, choć nie jest to mój ulubiony gatunek.
OdpowiedzUsuńTen film wedle opisu to istne dzieło sztuki😊
OdpowiedzUsuńSuper opisany film aż chcę się oglądać. Niestety przy dziecku nie ma czasu.
OdpowiedzUsuńFilm jak najbardziej w moim guście. Napewno obejrze.
OdpowiedzUsuń